Wielki szał na morsowanie. Gdzie się zanurzyć we Wrocławiu i porady dla nowicjuszy

W czasie epidemii koronawirusa wrocławianie zainteresowali morsowaniem
Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Gazeta

Grupa „Morsy Wrocławskie i Przyjaciele” na Facebooku liczy już ponad 4,6 tys. członków. Ciągle dochodzą nowi. Jak się przygotować do morsowania? Jakie skutki mają zimowe kąpiele?

Epidemia koronawirusa i narodowa kwarantanna powodują, że wrocławianie szukają nowych rozrywek. 

W czasie drugiej fali pandemii zamknięto m.in. siłownie, baseny, stoki narciarskie i lodowiska. Aktywne osoby, które jednocześnie chcą poprawić swoją kondycję, postanowiły więc morsować. Kąpiel w zimnej wodzie stała się wyjątkowo popularna. 

Grupa „Morsy Wrocławskie i Przyjaciele” na Facebooku liczy już ponad 4,6 tys. członków. 

– Jest ogromny boom na morsowanie. W tym roku o dołączenie do grupy poprosiło kilkaset procent więcej osób niż w poprzednich sezonach – mówi administrator grupy Bogusław Cymerman. 

– Z jednej strony jest to moda, bo są takie osoby, które zanurzą się na 10 sekund, byleby wstawić zdjęcie na Facebooka. Ale morsowanie jest uzależniające i na pewno część osób z nami pozostanie. Podobnie było zresztą z bieganiem kilka lat temu – komentuje Marcin Syperek, sekretarz Stowarzyszenia „Wrocławskie Morsy”. 

Morsowanie ma szeroki wachlarz korzyści zdrowotnych. Zimna woda powoduje, że mięśnie szybciej się regenerują, poprawia się krążenie, a skóra robi się jędrniejsza. Morsy też znacznie rzadziej chorują. Lekarze porównują morsowanie do krioterapii, czyli leczenia zimnem. 

Wrocławianie o morsowaniu: „Uczucie nie do opisania”

Mateusz Blacha zdecydował się na morsowanie właśnie w dobie pandemii. – Była jednym z czynników. Odporność organizmu podczas morsowania się zwiększa, co minimalizuje szanse na zachorowanie na grypę oraz koronawirusa – opowiada wrocławianin.

Przed pierwszą kąpielą Mateusz o porady podpytał znajomych, informacji szukał też w internecie. – Wyszło dość spontanicznie. Poszedłem z przyjacielem na Pawłowice. Wrażenia są niesamowite, byłem w wodzie przez około dwie minuty i szykuję się na kolejne morsowanie – opowiada wrocławianin.

Krzysztofa Kornasa na morsowanie namówił szwagier. Dał się przekonać dla poczucia adrenaliny. 

– W moim przypadku chodzi o pewną ekscytację, kiedy widzę ludzi dookoła ubranych w kurtki, rękawiczki i szaliki, a ja właśnie się rozbieram, żeby wejść do wody – mówi wrocławianin. – Mam w sobie trochę z duszy sportowca i traktuję wejście do zimnej wody jako wyzwanie dla swojej psychiki.

Krzysztof wziął ze sobą dwa ręczniki, czapkę, pod spodnie ubrał spodenki kąpielowe i wyruszył na kąpielisko przy ul. Harcerskiej.

– Pominąłem wtedy ważny etap, czyli rozgrzewkę. Jestem aktualnie po drugim morsowaniu i, tak jak w innych sportach, rozgrzewka jest bardzo ważna – zaznacza wrocławianin. – Moje pierwsze wejście do wody było według mnie śmieszne. Gdy woda sięgnęła ud, nagle stanąłem i nie potrafiłem żadnego słowa złożyć. Dopiero szwagier namówił mnie, żebym wszedł głębiej, gdyż poczuję się lepiej. I miał rację, bo gdy woda zakryła moja klatkę piersiową, poczułem przyjemne uczucie. Bardzo szczególne i myślę, że dla każdego będzie ciut inne – opowiada Krzysztof. 

Teraz ma w planach regularnie morsować – nawet do dwóch, trzech razy w tygodniu. – Pojawiło się też we mnie takie pragnienie, aby w tym sezonie zimowym morsować podczas pełni księżyca – dodaje wrocławianin. 

Karol Sobański również zamierza regularnie hartować swój organizm. 

– Zacząłem od zimnych pryszniców codziennie. Potem biegałem w bezrękawniku po mieście. Nagle zainspirowali mnie ludzie, aby wybrać się na Ślężę w samych szortach, i muszę przyznać, że nie spodziewałem się, że wytrzymam choćby 10 minut. A udało się 3 i pół godziny – wylicza. 

W styczniu po raz pierwszy zanurzył się w zimnej wodzie. – Po pierwszym wejściu miałem wrażenie, że nogi zamieniają mi się w lód. Ale na tyle mi się morsowanie spodobało, że teraz chodzę nawet do sklepu w bezrękawniku. Reakcja ludzi zawsze mnie rozbawia, zwłaszcza jak na mój widok otulają się szalami.

Wielbicielem mroźnych kąpieli jest też prezydent Wrocławia. – Wiele rzeczy nie można robić, ale organizm hartować trzeba. W związku z tym morsujemy we Wrocławiu – mówił na Morskim Oku rozgrzewający się prezydent Jacek Sutryk na swoim Facebooku. 

Morsowanie jak lekarstwo. Jak się przygotować?

Marcin Syperek morsuje już od dekady. – 10 lat temu we Wrocławiu było nas może 25. W tej chwili w ciągu godziny na kąpielisko przy ul. Harcerskiej potrafi przyjść nawet setka osób – opowiada sekretarz stowarzyszenia. 

Na Dolnym Śląsku istnieje szczególne miejsce, do którego przyjeżdżają osoby ze wszystkich stron Polski. – Wodospad Podgórnej w Przesiece jest niczym mekka dla morsów, miejsce wprost magiczne. Tam zawsze witamy i żegnamy sezon. Jak zaczynaliśmy, turyści pukali się w czoło na widok pojedynczych osób kąpiących się w zimnej wodzie. W tego sylwestra przewinęło się tam prawie 200 osób – obrazuje Syperek. 

We Wrocławiu morsować można w zbiornikach przy ul. Harcerskiej, ul. Królewieckiej, Kopalni Wrocław, na Pawłowicach, Gliniankach czy w rzece Oławce na wysokości kładki siedleckiej. Pojechać też można do Sulistrowiczek czy na Błękitną Lagunę w Siechnicach. Kąpielisko Morskie Oko jest obecnie zamknięte dla indywidualnych odwiedzających – ze stowarzyszeniem wrocławskich morsów ma jednak umowę, która umożliwia im weekendowe wejścia.

– Morsować może prawie każdy. Wiek nie jest barierą. W naszym gronie jest 8-letnia dziewczynka, a także seniorzy po 70. roku życia. Oczywiście przed morsowaniem warto się skontaktować z lekarzem. Przeciwskazaniami są na pewno choroby związane z krążeniem, przebyte udary i zawały – tłumaczy Syperek. I dodaje, by nowicjusze nie próbowali morsować sami, gdyż organizm może różnie zareagować. 

Do kąpieli w zimnej wodzie nie potrzeba specjalnych ubrań. Wystarczą strój kąpielowy, czapka, rękawiczki i buty z gumową podeszwą, choć są tacy, którzy morsują na boso. Na wierzch warto ubrać luźniejszą odzież.

Zdecydowanie ważniejsza jest porządna rozgrzewka. Najczęściej po niej widać, czy dana osoba może wejść do wody. Rozgrzewka powinna trwać od 15 do 20 minut. – Absolutnie nie wolno jej pomijać, szczególnie na początku. Można wykonać przysiady, pajacyki albo po prostu pobiegać. Dopiero wtedy wchodzimy do wody – instruuje Syperek. 

Nowicjuszom polecane jest morsowanie przez około dwie, trzy minuty. Najlepiej się zanurzyć na wysokość klatki piersiowej. – Po wyjściu z wody warto jeszcze raz pobiegać i ponownie wejść do wody. Wtedy bardziej się hartujemy, a nasz organizm się regeneruje – dodaje sekretarz. 

Pytania dotyczące morsowania można wysyłać na e-mail stowarzyszenia: zarzad(@)morsy.wroclaw.pl.

Autor tekstu: Karolina Kozakiewicz

Źródło: wroclaw.wyborcza.pl

Kategoria: